
"Ziemia Zachodnia 170 000 000 i dalej. Był maj, czwarty miesiąc ekspedycji."
Cała seria Długiej Ziemi to jedna wielka podróż w nieznane, ale w tej części bohaterowie przekraczają jeszcze szybciej i jeszcze dalej. Maggie jako dowódca wyprawy poznawczej dowodzi misji na miarę startrekowego Enterprise poznając (po łebkach) światy równie odległe co egzotyczne, z kolei Sally Linsay podróżuje ze swoim psychotycznym i genialnym ojcem przez Długi Mars - wolniej, ale przez światy jeszcze dziwniejsze (mały ukłon w stronę herbertowskiej Diuny). Czytając mam ciągły niedosyt i czuję ssanie kolejnych światów i wariantów rzeczywistości jakbym podróżował z bohaterami tej opowieści. Zdecydowanie wciągająca lektura; może nie najwyższych lotów, ale jest to zdecydowanie dobry, solidny literacki sf-pop.
No i jest jeszcze podróż Joshui i Lobsanga, podróż zdecydowanie inna...
PS: jeśli nie lubicie Pratchetta znanego ze Świata Dysku, nie ma to żadnego znaczenia, tu znajdziecie coś zupełnie innego. Z pewnością nie jest to "klasyczny", ale i nie do końca znany skądinąd Baxter. Nowa jakość;)