Dreszcz #2 jest lepszy od części #1, aczkolwiek podtytuł "Facet w czerni" uważam za zbędny - nie klei mi się do treści. Książka jest bardziej dopracowana, przygody ciekawsze, a główny wątek sympatycznie przeplatany pomysłowymi epizodami. Trochę za dużo bluzgów, ale może tak musiało być... Chyba nie musiało, ale jest. No cóż. Duży plus za Alojza, który mówi po śląsku jak należy. Trochę za dużo odniesień do porno.
Autor w posłowiu explicite zapowiada kolejną część. Czekamy, czekamy....
Autor po 100 pierwszych stronach przestaje udawać ofermę i rozczulać się nad swoimi psychozami i stanami lękowymi co książce wychodzi na dobre. Wreszcie widzimy, że mamy do czynienia z reporterem z krwi i kości. Kończy się jednak również temat psychopatów, bowiem autor wypływa na szersze wody psychiatrii i psychologii. Jest ciekawie, owszem, ale psychopatów jakby mniej. Dowiemy się kilku ciekawych rzeczy na temat klasyfikacji chorób psychicznych może pozornie bezpodstawna nienawiść i pogarda jaką żywią scjentolodzy do psychiatrów nie jest taka bezpodstawna. W każdym razie autor stara się być bezstronny.
Morał z lektury jest taki: strzeżecie się psychopatów i psychiatrów.
Do przeczytania zostały mi jeszcze podziękowania.Być może się zmuszę i przeczytam...
Nadal nihil novi, ale robi się nieco ciekawiej, bo poznajemy w tle różne kontrowersyjne techniki i metody psychiatrii i psychoanalizy 2. połowy ubiegłego wieku: 'naga psychologia', powtórne dorastanie, oczyszczające uwalnianie emocji (na różne sposoby...), a na tym tle niełatwa próba zdefiniowania kim jest psychopata. Jest ciekawiej, ale nadal nic nowego, a autor podkreślający swoje fobie i stany lękowe nadal jest irytujący.,, Zobaczymy co dalej.
PS: epizod z kościołem scjentologicznym - zastanawiający i zdecydowanie nie budzący zaufania....
Kiedy biegam, to jestem biegaczem, kiedy fruwam, to jestem fruwaczem, kiedy się boję, to jestem baczem, a tak w ogóle to jestem Gżdaczem (M.Wojtyszko)
Jak na razie książka jest przegadana, chaotyczna i raczej nudna. Autor pisze o oczywistościach jakby pisał o wielkich odkryciach i systematycznie wykazuje się swoją niewiedzą. To irytujące. Czytając podobne książki Mary Roach (Nieboszczyk, Bzyk, ...) zdecydowanie nie miałem takiego wrażenia.
A czy jestem psychopatą? No cóż... Daję książce jeszcze szansę, więc może się dowiem;)
Suddenly my feet are feet of mud.
It all goes slo-mo.
I don't know why I'm crying.
Am I suspended in Gaffa?
/Kate Bush
Może i nie miało tak wyjść, ale dla mnie to, co przeczytałem to Wędrowycz alla rock'n'roll. O tym jak Rysiek "Zwierzu" Zwierzchowski uzyskał niezwykłe zdolności i co z tego wynikło. Da się przeczytać i zabawne nawet, ale szału nie ma ;) Chociaż Rysiek czasami poszaleje, a w zasadzie to poszalał w przeszłości, a teraz zasadniczo poświęca się próżniactwu No jest nieco chamsko, nieco przaśnie, ale po miastowemu (więc chyba nie przaśnie...?), nieco zabawnie. Napisane zgrabnie, postaci są z charakterem. Powiedziałbym, że książka w wyższych stanach średnich czytadeł rozrywkowych.
To dość ciekawa pozycja pomimo różnego poziomu utworów. Jest sporo błędów merytorycznych (niektóre może są błędami w tłumaczeniu, jak. np. dystans 60 metrów, który jak wynika z realiów jest dystansem 60 stóp, choć niekoniecznie, bo autor, jak wynika z narodowości, posługuje się na co dzień systemem metrycznym), jednak trzeba brać poprawkę na to, że są to utwory amatorów i pasjonatów, a nie profesjonalnych pisarzy. Ciekawostką są wiersze poświęcone Sherlockowi Holmesowi. Niektóre całkiem, całkiem... :)
Kiedy wreszcie Grubin uwierzył, że we wnętrzu Ziemi żyją istoty rozumne, przyjaciele zasiedli pisać podanie, w którym uprzejmie prosili, aby im, jako przodującym pracownikom, przyznano za gotówkę dwa turystyczne skierowania do Włoch. Napisawszy owe podania, zaopatrzyli je w odpowiednie pieczęcie, opinie, a nawet prośby o dopłatę z funduszu związków zawodowych, i wszystkie te papiery wysłali do władz wojewódzkich. Teraz pozostawało tylko czekać.