Dzień, w którym przybyli bogowie - Erich von Däniken
Początkowa część książki to raczej nudnawa opowieść podróżnicza - sprawozdanie z podróży po Ameryce Południowej w poszukiwaniu śladów starożytnych cywilizacji. Jak na opowieść podróżniczą to dość usypiająca... W dalszej części jednak autor wskakuje na swojego konika, cytuje starożytne pisma Majów i wykazuje czytelnikowi za pomocą żelaznej logiki, kto i kiedy stworzył człowieka. Niby coś delikatnie sugeruje, ale tak naprawdę to panspermia i bogowie z kosmosu to dla niego oczywiste fakty i ślepy kto ich nie dostrzega. Ot, cały Daniken, Daniken legenda i legendarne legendy Danikena. Podstawowym zarzutem do autora była zawsze wątpliwa wiarygodność jego źródeł. Jeśli przyjąć że źródła są wiarygodne, Daniken ma rację i jesteśmy efektem genetycznych zabaw kosmitów. Jeśli wiarygodność źródeł odrzucić, to mamy tu konfabulacje i stek bzdur. Sami wybierzcie swoją wersję...