Świat finansjery - Terry Pratchett
Pan Maruda *) Recenzja książki Świat Finansjery (Terry Pratchett) Ocena: 7/10 Odczucia: 5/10 Kolejna opowieść ze Świata Dysku, w której pojawia się Moist Lipwig, kombinator, oszust i hochsztapler, który zdobił w swoim życiu po powieszeniu i spotkaniu Anioła karierę jako Poczmistrz (tj. Lord Vetinari dał mu drugą szansę, która Moist skrzętnie wykorzystał umykając katu spod stryczka). Było - minęło… Moist jest znudzony i szuka ryzyka i tu pojawia się propozycja, którą Moist odrzuca, a mimo to przyjmuje prze co wkracza w świat wielkiej finansjery i zostaje zarządcą Banku. Poznamy mechanizmy rządzące finansami (po co nam złoto, wystarczy wydrukować pieniądze), zobaczymy jak kształtują się podstawy nowej waluty i weźmiemy udział w pewnej intrydze, z której Moist jak zwykle wyjdzie bez szwanku. Ciekawym aspektem tej historii będzie Chluper – hydrauliczny symulator procesów ekonomicznych, w którego powstanie zamieszany będzie oczywiście mistrz inżynierii Igor (jeden z tych sepleniących). Pojawią się też kłopoty kiedy przeszłość Moista „wróci niczym nieświeża ostryga” (cytat) i ktoś wreszcie rozpozna w nim niesławnego Alberta Spanglera. Adora Belle Dearheart – aktywistka Powiernictwa Golemów – jak zwykle urocza i nadużywająca papierosów - wystąpi epizodycznie, będąc w delegacji, z której wróci, bo przecież „stęskniła się za swoim ukochanym [Moistem], a poza tym pewnie kończą się jej już papierosy” (cytat). Tych kilka impresji mam nadzieję zachęci Was do lektury, która jest zabawna i przyjemna, aczkolwiek nie urzeka tak jak te pierwsze historie ze Świata Dysku. W głowie zostają… impresje (Chluper, pieniądze na tyle wygodne, że można je wkładać tancerkom za podwiązkę, sprężynowe zęby pewnego indywiduum, papierosowy dym…). Brak mi jednak w tej książce oryginalnego motywu przewodniego, może nowego bohatera (wyciąganie raz jeszcze Moista i stawianie go znów na pozycji sprytnego reformatora uważam za błąd). Zamiast czytelniczej sytości pozostaje wrażenie pewnego chaosu, niedosytu i oczywiście garść smakowitych… impresji. A— *) Pan Maruda jest bardzo miłym zwierzakiem z bardzo ciekawym zamiłowaniem do wibrujących zabawek, a w tytule tej recenzji jest to mały przytyk do autora, który troszkę w tej książce jakby pomarudził;)